W sobotę, 2 listopada doszło do wypadku samochodowego, w którym śmierć poniósł Łukasz Walczak. Zginął w Kębłowie. Od 2011 roku był zawodnikiem klubu piłkarskiego – Grom Golina.

Sobotni wieczór okazał się tragiczny w skutkach dla pięciu młodych jarociniaków podróżujących Renault Espace. Tym, którego nie udało się uratować był 19-letni zawodnik występujący w Klasie Okręgowej w barwach Gromu Golina. Gdy klub dowiedział się o śmierci swojego piłkarza odwołał niedzielny mecz wyjazdowy w Łąkocinach.

Wyrazy współczucia i szczere kondolencje dla najbliższej rodziny i klubowi Grom Golina przekazuje JKS Jarota Jarocin.

Dziś zwyczajowo nie odbywają się mecze. Jest to doskonała okazja do wspomnienia zmarłych, w tym tych związanych z naszym klubem. Odwiedzając groby bliskich nie zapomnijmy o nich.

Ryszard Grzebyszak (1956 – 2019)

Przedsiębiorca i prezes Jaroty w latach 2001-2002 i 2007-2011. Za jego czasów nasi piłkarze osiągnęli największe sukcesy sportowe. Największym był awans do drugiej ligi. Wielu uważało, że „Prezydent” nie był wielkim fanem futbolu, a pracę w zarządzie traktował jako przygodę. – W swoich decyzjach często bywał nieprzewidywalny, ale zawsze dotrzymywał słowa, wspomina Sławomir Szybiak. Zmagał się z poważną chorobą. Zmarł na początku 2019 roku. Został pochowany w Wilkowyi.

Jan Nowaczyk (1948 – 2019)

„Buźka” odszedł od nas po ciężkiej chorobie. Tak na niego właśnie mówili koledzy, z którymi zawsze rozmawiał o tym co się dzieje w Jarocie. Jeździł z nią od początku istnienia i przeżył aż pięć awansów. Jego śmierć uczczono minutą ciszy przy okazji spotkania derbowego z KKS-em Kalisz. Łzy poleciały z oczu. Zremisowaliśmy po pięknej grze 3:3. – Pana Janka znałem kilka lat. Zawsze był uśmiechnięty. On wiedział wszystko co się dzieje w klubie, powiedział Przemysław Wróblewski, który często z nim rozmawiał popołudniami na obiekcie spółki Jarocin Sport.

Stanisław Kujawa (1940 – 2018)

Przez prawie całe swoje życie był związany z jarocińskim futbolem. 30 lat temu poprowadził drużynę Jarocińskiej Fabryki Mebli do Mistrzostwa Polski Branży Meblarskiej i Przemysłu Drzewnego. Pan Staszek pomimo choroby wspierał nas i gościł na meczach. Został Honorowym Członkiem Klubu. – Często go odwiedzaliśmy i wspominaliśmy złote czasy Victorii i Jaroty. Brakuje nam tego – przyznaje Wiesław Szczepaniak, który wraz z Marianem Ochowiakiem zorganizowali nawet zbiórkę pieniędzy na śp. Stanisława Kujawę podczas kilku meczów w trzeciej lidze. Wtedy zebrano blisko tysiąc złotych.

Mieczysław Doczekalski (1952 – 2016)

Kierownik pierwszej drużyny. Swoją funkcję piastował w latach 2006-2009. Współpracował z trenerem Czesławem Owczarkiem, z którym mógł się cieszyć z historycznego awansu do drugiej ligi po zakończeniu sezonu 2007/08.

Jan Piątkowski (1926 – 2013)

Najstarszy kibic Jaroty, który był praktycznie na każdym meczu.  W Turku otrzymał koszulkę z numerem 86, która symbolizowała wiek jubilata. Miało to miejsce w 2012 roku. Wtedy jego ukochany klub zremisował z miejscowym Turem 1:1. Jego wnuk – Szymon grał w zespole juniorów JKS-u.

Dominik Wawrzyniak (1992 – 2008) / Marek Adamiak (1974 – 2012)

Dede i Cola – tak na nich mówili koledzy z Fan Clubu. W 2008 i 2012 roku straciliśmy jednych z dwóch najważniejszych kibiców. – To oni tworzyli atmosferę na trybunach. Byli niesamowici, świetnie nas nakręcali, mówi Czesław Gaszak. – Cola swego czasu był dobrze rozpoznawany w całym Jarocinie. Za jego czasów powstały pierwsze flagi czy oprawy meczów, dodaje Wojciech Kiełb. – Natomiast Dede pomagał przy organizacji opraw. Na Jarotę przyprowadzony został przez dziadka i tatę już od swoich najmłodszych lat, wspomina kibic naszego klubu.

Zdzisław Tomczak (1961 – 2003)

Był pierwszym skarbnikiem JKS-u. Zarządzał Jarotą wspólnie z Janem Raczkiewiczem, Romanem Gauzą, Henrykiem Kowalskim oraz Krzysztofem Królakiem. Wtedy nasz zespół wywalczył awans do A-klasy.

Hieronim Foltyn (brak danych) / Stanisław Kosiek (1946 – 2018)

Oboje byli członkami klubu. Uczestniczyli w życiu klubu i czynnie brali udział w Walnych Zebraniach.

1 listopada jest obchodzony w tradycji katolickiej jako święto Wszystkich Świętych. Wszyscy pamiętamy o tych, który od nas odeszli. Wspominamy ich z zadumą i nostalgią.

W ostatnich dwunastu miesiącach odeszły trzy osoby związane z Jarotą Jarocin. Jeszcze w listopadzie 2018 roku zmarł Stanisław Kujawa. Był Honorowym Członkiem Klubu. Pan Staszek pomimo choroby wspierał nas i gościł na meczach w trzeciej lidze. Kolejny rok to kolejne dwie ogromne starty dla JKS-u. 23 stycznia pożegnaliśmy wieloletniego prezesa i sponsora – Ryszarda Grzebyszaka. Nieco ponad siedem miesięcy później na jarocińskim cmentarzu pochowany został Jan Nowaczyk. Jeden z nielicznych kibiców, który pamiętał praktycznie wszystkie spotkania od B-klasy do drugiej ligi.

Cześć Waszej pamięci. Spoczywajcie w pokoju!

Stanisław Kujawa (1940 – 2018)
Cmentarz Komunalny w Jarocinie (Kwatera: XII, Rząd: 17, Grób: 983)

Ryszard Grzebyszak (1956 – 2019)
Cmentarz w Wilkowyi

Jan Nowaczyk (1948 – 2019)
Cmentarz Komunalny w Jarocinie (Kwatera: 0, Rząd: 19, Grób: 33-34)

„Już za chwilę, za chwileczkę, Mirek Czajka strzeli pod poprzeczkę” – tak śpiewali nasi kibice podczas ligowych spotkań. Dla JKS- strzelił 126 bramek. Takiego piłkarza zazdrościli nam wszyscy.

Urodzony w 1973 napastnik zanim trafił do Jaroty grał w Victorii Jarocin, Igloopolu Dębica, Astrze Krotoszyn i  Ludowym Klubie Sportowym Gołuchów. Czajka zadebiutował w meczu z Lipnem Stęszew. Widać było, że nie jest jeszcze zgrany z kolegami. Jedynie Bernard Woźniczka, który grał z Czajką w Victorii, wiedział jak wykorzystać jego umiejętności. Rywale niespodziewanie wygrali, czego się chyba nie spodziewali, sądząc po tym, z jaką radością przyjęli końcowy gwizdek sędziego. – Było widać, że ekipa ze Stęszewa dobrze się rozumie. Nie jestem jeszcze zgrany z pozostałymi zawodnikami. Jarota nie jest tak doświadczonym zespołem, jak LKS Gołuchów, w którym grałem poprzednio, ale to drużyna młoda, perspektywiczna, z dobrymi warunkami fizycznymi, przyznał najlepszy strzelec JKS-u.

Snajper swoim kunsztem strzeleckim popisał się w kolejnych starciach z Orkanem Działyń (3 bramki), TPS-em Winogrady Poznań (3 bramki) oraz Sanem Poznań (4 bramki). Dla jego zespołu runda wiosenna sezonu 1999/00 okazała się bardziej udana. Jarociniacy zanotowali na swoim koncie dziesięć zwycięstw oraz jeden remis. Mirosław Czajka skierował futbolówkę aż 25 razy do siatki. W swoim kolejnym sezonie strzelił sześć goli więcej. Zdobycie 31 trafień w 26 spotkaniach (średnio 1,19 na mecz) to wyczyn wzbudzający uznanie. Tym bardziej, że była to już Klasa Okręgowa.

Przez kolejne cztery lata, w których ten napastnik występował w Jarocie, tylko raz nie został najlepszym strzelcem swojej drużyny. Miało to miejsce w latach 2000-2001. Wtedy skuteczniejszy okazał się Tomasz Pawlak, który strzelił o dwa gole więcej. Oprócz jego znakomitej gry w czwartej lidze nie sposób zapomnieć również o jego triumfie w Okręgowym Pucharze Polski. Na jego szyi zawisł też złoty medal za zwycięstwo w finale wojewódzkim przeciwko Amice II Wronki.  

Czajka po raz ostatni w żółto-czerwono-niebieskich barwach wybiegł na murawę pod koniec kwietnia 2005 roku. Rywalem jarocińskiej drużyny była Kania Gostyń, która została mistrzem czwartej ligi. Najlepszy strzelec w historii JKS-u powrócił do Jaroty dokładnie dziewięć lat później i do dnia dzisiejszego prowadzi nasze zespoły młodzieżowe. Oprócz tego od stycznia br. pełni funkcję wiceprezesa klubu, z którym osiągał największe sukcesy sportowe w swojej karierze piłkarskiej.

Źródło: Składnica Akt JKS „Jarota”, Gazeta Jarocińska (Paweł Witwicki, Przemysław Szeszuła)

Foto: Gazeta Jarocińska (śp. Stanisław Dziekański)

Jak co każdy czwartek publikujemy wspomnienia z życia klubu. Wczorajsze urodziny prezesa Krzysztofa Matuszaka są zatem doskonałą okazją do przypomnienia jego kariery.

W barwach JKS-u rozegrał 255 meczów i strzelił w nich 35 goli. Piłkarzem Jaroty był łącznie przez trzynaście ligowych sezonów. Razem z kolegami wywalczył pięć awansów, dwukrotnie zdobył Wojewódzki Puchar Polski i cztery razy triumfował na szczeblu okręgowym. Nie doczekał się jedynie gry w drugiej lidze. Po raz pierwszy odszedł z klubu przed rozpoczęciem rundy wiosennej sezonu 2007/08 do Płomyka Koźminiec. Następnie grał w Piaście Kobylin, Centrze Ostrów Wlkp., KS Raszyn i Białym Orle Koźmin Wlkp. Do jarocińskiego klubu powrócił blisko dziesięć lat później.

Krzysztof Matuszak w pamięci kibiców pozostał jako charyzmatyczny piłkarz, który był jednym z filarów drużyny w pierwszej dekadzie XXI wieku. Jarota stała się jego prawdziwą miłością. Odchodził z niej i wracał, by na koniec zostać prezesem klubu. Szczególnym dniem był dla niego 15 czerwiec 2019 roku, kiedy przy oklaskach całego stadionu zakończył grę w jarocińskim zespole. Grający niemal przez całą swoją karierę z „siódemką” na plecach w tej właśnie minucie opuścił także boisko. Był to ostatni mecz w sezonie 2018/19. Jarociniacy przegrali z KP Starogard 2:4, ale utrzymali się w 3 lidze.

Krzysztof Matuszak w Jarocie Jarocin [GALERIA ZDJĘĆ]:

Źródło: Składnica Akt JKS „Jarota” Jarocin

Foto: Gazeta Jarocińska (śp. Stanisław Dziekański, Przemysław Szeszuła, Paweł Witwicki, Sebastian Matyszczak)

Miał 63 lata. Na początku roku pożegnaliśmy wieloletniego prezesa i sponsora jarocińskiego klubu. Dziś w ramach naszego projektu „Historia JKS w pigułce” wspominamy legendę JKS-u.  

Pseudonim „Prezydent” zyskał dzięki swojemu stylowi rządzenia. – Wejście do Jaroty traktował jak przygodę i dobrą zabawę, która mu się spodobała i na którą było go stać. Piłkarzom Jaroty miał kiedyś powiedzieć, że kupił sobie Canal+, będzie oglądał mecze, będzie wiedział, jak się powinno grać w piłkę i oni też tak mają grać. Nie wiem, jaką ligę Prezydent oglądał, ale to za Jego czasów klub osiągał największe sukcesy, awansując nawet do drugiej ligi, wspominał na Facebooku w styczniu 2019 roku – Robert Kaźmierczak, wiceburmistrz Jarocina.

Wielu z kibiców zapadła w pamięci anegdota o gruszce z betonem. – Kiedyś zagroził piłkarzom, że jeśli nie wygrają ważnego meczu, to wrzuci ich do gruszki z betonem. Spełnienie groźby stało się realne. Prezydent ściągnął na stadion ze swojej firmy budowlanej ciężarówkę z gruszką betonu. Żarty się skończyły. Zespół Jaroty wygrał – dodał wiceburmistrz.

Foto: Ryszard Grzebyszak potrafił zaskakiwać nie tylko kibiców, ale również swoich piłkarzy (wrzesień 2007 r.)

Jak zatem odbierali go pracownicy JKS-u? – Kiedy przyszedł do klubu trochę pożartował i powyzywał, ale wszystko musiało być zrobione dobrze. Oczywiście był wymagającym prezesem. Wiem, że to był człowiek, który nikomu nie odmówił pomocy. Wielu osobom bardzo dużo pomógł – powiedział Sławomir Szybiak, który był kierownikiem pierwszej drużyny w czasach prezesury Ryszarda Grzebyszaka.

Ryszard Grzebyszak pełnił funkcję prezesa w latach 2001-2002 oraz 2007-2011. W trakcie Jego drugiej kadencji zespół występował w II lidze. Rywalizował m.in. z Pogonią Szczecin, Miedzią Legnica, Zagłębiem Sosnowiec, Bytovią Bytów czy Rakowem Częstochowa. Wtedy też do naszego klubu trafili Jakub Smektała, Dariusz Brzostowski, Krzysztof Bartoszak, Sebastian Kamiński i Michał Grobelny.

W 2011 roku wycofał się z życia klubu i jak zapowiedział nigdy do niego nie wrócił.

Źródło: Wypowiedź Roberta Kaźmierczaka na portalu Facebook / Składnica Akt JKS „Jarota”

Foto: śp. Stanisław Dziekański (Gazeta Jarocińska)

W przerwie między treningami i meczami ligowymi na stadionie miejskim w Jarocinie pojawiła się specjalistyczna maszyna, która wykonała zabiegi pielęgnacyjne murawy.

O jakich zabiegach mowa? Aeracja, czyli napowietrzanie, piaskowanie oraz szczotkowanie. To zapewnia murawie sportowej właściwe odżywienie, we właściwym czasie i w kontrolowany sposób. W naszych warunkach klimatycznych najodpowiedniejszym okresem aeracji jest okres od wiosny do jesieni. Stąd też spółka Jarocin Sport zdecydowała się wykonać istotny zabieg pielęgnacyjny w trakcie rundy jesiennej sezonu 2019/20. 

Teraz pozostaje tylko trzymać kciuki, by odnowiona nawierzchnia boiska poniosła pierwszy zespół JKS-u do zwycięstw w trzeciej lidze! Najbliższa okazja nadarzy się już w najbliższą sobotę w meczu ze Świtem Skolwin (Szczecin).

Koniecznie zobaczcie poniższy materiał wideo:

Na to spotkanie czekali wszyscy sympatycy jarocińskiego futbolu. Jarota po raz pierwszy w swojej krótkiej historii zagrała w ogólnopolskim Pucharze Polski z Górnikiem Polkowice.

Jarociniacy od pierwszej minuty zaatakowali z animuszem. Pierwszy stały fragment gry dla gospodarzy i gol autorstwa Michała Wiśniewskiego. Sensacja wisiała w powietrzu! Podopieczni Włodzimierza Bajera z prowadzenia cieszyli się zaledwie trzy minuty, bo wyrównującą bramkę strzelił Marcin Soboń. Zespół JKS-u w pierwszej części był równorzędnym przeciwnikiem dla drugoligowca. W 30. minucie zadrżały serca naszym kibicom. Krzysztof Matuszak sfaulował w polu karnym zawodnika Górnika i sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Ireneusz Adamski, ale Hubert Bachorz wyczuł jego intencję i obronił rzut karny. Nadzieje więc odżyły!

Foto: Hubert Bachorz wpuścił cztery bramki, ale był najlepszym piłkarzem Jaroty w tym spotkaniu (sierpień 2002 r.)

Po zmianie stron w zespole gości pojawili się Moskal, Sobczak i Salamoński i polkowiczanie uzyskali zdecydowaną przewagę, którą udokumentowali po skutecznych strzałach Tomasza Salomońskiego, Sebastiana Gorząda oraz Tomasza Moskala. Niespodzianki nie było, ale Jarota pokazała walkę i charakter w trakcie całego spotkania. Niestety po godzinie gry zabrakło już sił, a zdecydowanie lepszy i bardziej doświadczony przeciwnik awansował do drugiej rundy Pucharu Polski.

Foto: Stadion w Jarocinie zapełnił się do ostatniego miejsca (sierpień 2002 r.)

Po meczu z Górnikiem Polkowice powiedzieli:

Włodzimierz Bajer (trener Jaroty): Górnik był zespołem lepszym. Szkoda, że nie udało nam się strzelić bramki na początku drugiej połowy. Mam trochę zastrzeżeń do Mirka Czajki, który w pewnym momencie zagrał sam, stracił piłkę – goście wyprowadzili klasyczny kontratak i zdobyli bramkę. Chwilę później kolejna kontra na 3:1 i było po meczu.

Krzysztof Matuszak (zawodnik, obecny prezes Jaroty): Myślę, że pierwsza połowa była w miarę wyrównana. Nie było w niej widać różnicy między drugą, a czwartą ligą. W drugiej połowie wyszły braki kondycyjne i stąd ten wynik. Piłkarze Górnika sprowadzili nas na ziemię i pokazali, ile jeszcze nam brakuje i ile jeszcze musimy się uczyć.

śp. Ryszard Grzebyszak (prezes Jaroty): Spotkanie było bardzo dobre. Nie ma co narzekać. Jesteśmy dobrzy na IV ligę, ale zdecydowanie słabsi w konfrontacji z drugoligowcem. Po tym meczu nie będzie specjalnych premii. Teraz musimy się zmobilizować i skupić na walce o trzecią ligę.


Jarota Jarocin – Górnik Polkowice 1:4 (1:1)
1:0 – Michał Wiśniewski (2’)
1:1 – Maciej Soboń (5’)
1:2 – Dominik Szostak (62’)
1:3 – Tomasz Salomoński (65’)
1:4 – Tomasz Moskal (82)

Jarota: Hubert Bachorz – Dawid Pilarczyk, Piotr Garbarek, Jakub Figan, Grzegorz Idzikowski, Krzysztof Matuszak (75’ – Artur Sobczak), Łukasz Siwecki, Michał Kosiński (61’ – Michał Banaszak), Gniewko Markiewicz, Mirosław Czajka, Michał Wiśniewski (75’ – Marcin Cincio).

Górnik: Jacek Kikowski – Arkadiusz Żyluk, Ireneusz Adamski, Marcin Szymański, Sebastian Gorząd (46’ – Tomasz Salomoński), Lesław Grech (60’ – Tomasz Moskal), Hentryk Cackowski, Maciej Soboń, Sławomir Kułyk, Radosław Jasiński (60’ – Dominik Szostak), Sławomir Gorząd.

Źródło: Gazeta Jarocińska (Przemysław Szeszuła) / Składnica Akt JKS „Jarota”

Foto: śp. Stanisław Dziekański (Gazeta Jarocińska)

Rugbyści byli obecni na trybunach jarocińskiego stadionu podczas meczu z Górnikiem Konin. Przedstawiciele miejscowej Sparty częstowali kibiców pysznym ciastem z piekarni Sław-Piek.

Sparta Jarocin tego samego dnia rozgrywała swoje pierwsze spotkanie ligowe w ramach I Ligi Rugby. Inauguracja okazała się zwycięska dla gospodarzy, którzy pokonali Miedziowych Lubin 25:21. Po zakończeniu tego spotkania zespół z naszego miasta udał się na trybuny stadionu miejskiego. Zadowolenia nie kryli kibice JKS-u. Mogli oni zupełnie bezpłatnie skosztować ciasta z lokalnej piekarni przy ul. Maratońskiej, która wspiera również Jarotę Jarocin.

Akcja nie umknęła prezesowi Jaroty. – Coś wspaniałego. W imieniu Klubu bardzo dziękujemy i trzymamy kciuki za Wasz awans – napisał na Facebooku, Krzysztof Matuszak.

Wracamy z naszym projektem „Historia JKS w pigułce”. Dziś wspominamy pierwszy triumf Jaroty Jarocin w Okręgowym Pucharze Polski, który miał miejsce w sezonie rozgrywkowym 2001/02.

Finałowy mecz został rozegrany 8 maja, a więc w Dniu Zwycięstwa w Ostrowie Wielkopolskim. Na stadionie Stali, gdzie swoje spotkania rozgrywała miejscowa Centra zasiadło wielu honorowych gości. Pierwsza połowa nie stała na wysokim poziomie. Znacznie lepiej wyglądało to już po zmianie stron. Znakomite spotkanie rozegrała dwójka napastników – Łukasz Siwecki i Mirosław Czajka. – Takich dwóch piłkarzy chciałbym mieć w Ostrowie. Wziąłbym ich w ciemno – powiedział po finale Okręgowego Pucharu Polski trener Ostrovii, Marek Wojtasiak.

Nic dziwnego w tym co mówił, bo ta dwójka stwarzała największe zagrożenie pod bramką gospodarzy. Pierwszego gola zobaczyliśmy dopiero w 71. minucie. Na listę strzelców wpisał się Jacek Pacyński, który wykorzystał precyzyjne podanie od Siweckiego. Kilka chwil później do siatki rywali trafił Mirosław Czajka. Ale najpiękniejsza była trzecia bramka dla Jaroty. Michał Kosiński zdecydował się na indywidualną akcję. Następnie minął dwóch obrońców, rozejrzał się i widząc, że golkiper rywali wyszedł z bramki ze stoickim spokojem go przelobował.

Jarociniacy wygrali zasłużenie i co ważne zdobyli po raz pierwszy w historii Okręgowy Puchar Polski. Najlepszym zawodnikiem finału został Łukasz Siwecki. – Miło mi, że zostałem nagrodzony. Jednak ten puchar zdobyła cała drużyna. Nie czuję się liderem zespołu. Jestem tu za krótko. Trener Bajer wystawił mnie z przodu, aby wzmocnić siłę ataku, bowiem w ostatnich meczach gra ofensywna nie do końca nam się układała, powiedział sam piłkarz JKS-u.

Ostrovia Ostrów Wlkp. – Jarota Jarocin 0:3 (0:0)

Jarota Jarocin: Hubert Bachorz, Łukasz Stachowiak (Michał Banaszak), Piotr Garbarek, Kuba Figan, Grzegorz Idzikowski, Jacek Pacyński, Michał Kosiński, Damian Baran, Krzysztof Matuszak, Mirosław Czajka (Artur Sobczak), Łukasz Siwecki.

Źródło: Gazeta Jarocińska (Przemysław Szeszuła)

Foto: śp. Stanisław Dziekański (Gazeta Jarocińska)