Nie gra z rozkazu

Zapraszamy do zapoznania się z artykułem, który ukazał się w dniu 25 sierpnia w tygodniku Piłka Nożna. Jego autorem jest Kamil Sulej. Zapewniamy, że dowiecie się wielu ciekawych rzeczy o prezesie JKS-u.

Pierwsza kolejka nowego sezonu. Jarota gra w Starogardzie Gdańskim. W 87. minucie przy prowadzeniu 5:2 na boisku melduje się 38-letni Krzysztof Matuszak. Po zaledwie kilku chwilach pobytu na murawie trafia do siatki i ustala wynik na 6:2. Strzelec gola jest prezesem klubu z Jarocina. Swoją przygodę z piłką zaczynał w nieistniejącej już Victorii Jarocin. Piłka w wielkopolskim mieście została reaktywowana w 1998 roku, on miał wówczas 16 lat i grał już w seniorach. – Przez cztery lata doszliśmy do IV ligi. Wówczas zaczęło się więcej i lepiej dziać wokół klubu. Jarotę od zawsze tworzyli fajni ludzie. Doceniam ich, bo na to zasługują – mówi prezes Jaroty.

Matuszak przyznaje, że nie wyobraża sobie życia bez piłki, choć zawodowo jest żołnierzem Wojska Polskiego, służy w siłach powietrznych. Przez 30 lat futbol był obecny w jego życiu. Nie grał na najwyższych poziomach rozgrywkowych, ale – poza Jarotą – reprezentował m.in. Astrę Krotoszyn, Centrę Ostrów Wielkopolski czy KS Raszyn. Piłka nożna dała mu również możliwość przeżycia przygody życia, za którą trzeba uznać udział w mistrzostwach świata w Omanie w 2017 roku. Wojskowy Puchar Świata to nie była impreza towarzyska. Organizacja stała na wysokim poziomie. Biało-czerwoni trafili do grupy D, w której mieli okazję rywalizować z Egiptem, Kanadą i Syrią.

Przez kolegów zostałem wybrany kapitanem reprezentacji. Miałem więc okazję zagrać z orzełkiem na piersi i odsłuchać polskiego hymnu. To największa przygoda w moim życiu związana z piłką nożną. W styczniu pojechaliśmy do Omanu, bardzo odległego kraju. Od początku do organizacji nie sposób było się przyczepić. Była ceremonia otwarcia, mnóstwo reporterów, mecze transmitowane. Tylko 4-5 reprezentacji składało się z prawdziwych żołnierzy. W pozostałych grali zawodowcy. Tak było w przypadku Egiptu czy Syrii. Bardzo blisko było przyjazdu na mistrzostwa Mohameda Salaha. To obrazuje z jakim poziomem musieliśmy się mierzyć. Podjęliśmy rękawice, choć w grupie mieliśmy Egipt i Syrię, które zakończyły mistrzostwa w pierwszej czwórce – opowiada.

Reprezentacja Wojska Polskiego została reaktywowana w 2016 roku. Celem był awans na wojskowy mundial w Omanie. W jej składzie znajdowali się piłkarze grający w III i IV ligach – m.in. Marek Niewiada, wieloletni kapitan Floty Świnoujście czy Mateusz Łuczak mający ekstraklasową przeszłość. Sukcesów żołnierzom nie brakowało, ponieważ pięć razy z rzędu zdobywali nieoficjalne mistrzostwo świata w futsalu, a także pięciokrotnie byli mistrzami świata sił powietrznych. Niestety, ekonomia zwyciężyła i reprezentację piłki nożnej w odmianie 11-osobowej z czasem wygaszono. Wojsko teraz stawia na sporty indywidualne, które są zdecydowanie tańsze w utrzymaniu.

Wróćmy do Jarocina. Często w piłce zwykło się mówić, że prezesi ustalają skład trenerom. Czy Matuszak wpisuje więc swoje nazwisko do protokołu trenerowi Piotrowi Grabarkowi, z którym kiedyś miał okazję grać w jednej drużynie?

Nie ma takiej opcji. To jest jakiś ewenement na poziomie półzawodowym, przejściowym. Poziom zmagań jest dosyć wysoki, więc grający prezes stanowi osobliwość. Nawet w III lidze można pogodzić takie rzeczy. Podjęliśmy się prowadzenia, a właściwie ratowania klubu w 2018 roku. Przypomnę tylko, że do sądu był już złożony wniosek o upadłość. Jako wychowanek nie wyobrażałem sobie, wraz z kolegami z obecnego zarządu, żeby Jarota zniknął z piłkarskiej mapy. W pewnym momencie byliśmy drugim klubem Wielkopolski po Lechu Poznań. Miłość do piłki sprawiła, że chcieliśmy powalczyć o przyszłość jarocińskiego futbolu. Dzisiaj Jarota jest zupełnie inaczej postrzegany. To kosztuje bardzo dużo pracy. Wracając do pytania, nigdy w życiu nie narzucałem trenerowi kto ma grać. Więcej, to ja go rozliczam kto gra i czy to daje odpowiednie rezultaty. Nasz budżet w dużej mierze opiera się na Pro Junior System, a młodzież jest dla nas priorytetem.

Jarota dobrze zaczął nowy sezon w III lidze. Nikt w klubie nie myśli jednak o awansie na szczebel centralny. Konkurencja w grupie drugiej jest ogromna, a chętnych do promocji nie brakuje. Poza tym pandemia koronawirusa sprawiła, że skład ligi urósł do 22 drużyn, więc po jednej rundzie dojdzie do podziału na grupy mistrzowską i spadkową.

Spokojnie robimy swoje. Opieramy swoje działanie na PJS, ale w tym sezonie będzie to trudne. Kilka klubów otwarcie powiedziało, że będzie grało młodzieżowcami, wręcz czasami juniorami. Zmieniono zasady przyznawania premii, przez co nawet spadkowicz dostanie 50% przewidzianych za dane miejsce pieniędzy. To dla nas utrudnienie. Jesteśmy stabilni w aspekcie finansów. Miasto Jarocin nas nie zostawiło. Zachowaliśmy w 95% skład, który zmontowaliśmy zimą. Pierwsza kolejka pokazała naszą siłę. Wygrana 6:2 z KP Starogard Gdański nie była przypadkiem – podsumowuje sternik Jaroty.

Prezes Matuszak obecnie funkcjonuje przy piłce jako grający prezes. Przyszłości nie zna, ale nie ma w planach rozwodu z futbolem. Szkoli się na trenera i jest przekonany, że zostanie przy piłce. Nie wyobraża sobie siedzenia na kanapie i ograniczenia swojej roli tylko jako kibic.

*Artykuł ukazał się w 34 numerze tygodnika Piłka Nożna

Gniezno
Jarota Jarocin
Jarota Jarocin
0:4
Polonia Chodzież