Rok 2019 okiem dziennikarzy

Jak ocenili ostatnie 12 miesięcy dla Jaroty Jarocin? Zachęcamy do zapoznania się z komentarzem Pawła Witwickiego, Kamila Bachorza, Sebastiana Matyszczaka i Dawida Boruckiego.

Paweł Witwicki (Gazeta Jarocińska):

Ogromnym sukcesem jest już to, że w 2019 roku Jarota nie zniknęła z piłkarskiej mapy Polski. Końcówka 2018 roku i początek 2019 wskazywały na to, że taki „czarny scenariusz” jest bardzo prawdopodobny. Na szczęście znalazły się młode, ambitne osoby, w dodatku mające pomysł na to, jak wyjść z kryzysu, które utworzyły nowy Zarząd i przeprowadziły klub przez kolejną „burzę”. Młodemu trenerowi Piotrowi Garbarkowi udało się także utrzymać zespół na kolejny sezon w III lidze, co niewątpliwie jest kolejnym sukcesem klubu w mijającym roku.

Jesienią Jarota zanotowała bardzo obiecujący początek sezonu. Po tak emocjonującym meczu jak z KKS-em już niektórym wydawało się, że bardzo młody zespół będzie w tym sezonie w stanie nie tylko urywać punkty najlepszym, ale też efektowną grą sprawi, że trybuny w Jarocinie znów zapełnią się tłumami. Niestety, starania trenera i piłkarzy o dominację nad rywalami, ładną grę skończyły się serią niekorzystnych wyników. Dopiero zmiana stylu na bardziej defensywny i grę z kontrataku przyniosła drużynie w końcówce rundy kolejne zdobycze punktowe, choć o zwycięstwa nadal było trudno.

W efekcie wiosną 2020 roku Jarotę po raz kolejny czeka walka o utrzymanie w III lidze. Cel – jak najbardziej do osiągnięcia. Tym bardziej, że jarocińska młodzież zdobyła już chyba wystarczające doświadczenie, aby coraz bardziej brać na siebie odpowiedzialność za wyniki zespołu.

Kamil Bachorz (Radio Elka Jarocin):

Miniony rok w wykonaniu Jaroty Jarocin muszę podzielić na dwie części. Pierwszą czyli rundę wiosenną trzeba zaliczyć do udanych. Drugą część czyli rundę jesienną do trochę mniej udanych. Na wiosnę zespół, który przejął nowy zarząd pod wodzą Krzysztofa Matuszaka oraz trener Piotr Garbarek pokazał klasę i utrzymał się w trzeciej lidze. Nie było to łatwe zadanie. Jednak ostatecznie zostało zrealizowane. Młodzi zawodnicy pokazali się z dobrej strony i podczas swoich meczów zostawili sporo sił na boisku. Jednak druga część mijającego roku czyli runda jesienna była znacznie słabsza. Nie wiem z czego to wynikało. Sam myślałem, że będzie to dobry okres po dobrym początku sezonu. Jednak stało się inaczej i zespół musi ponownie walczyć o utrzymanie. Szanse są duże. Jednak uważam, że powinny nastąpić zmiany.

Zespół powinien zostać wzmocniony nowymi zawodnikami. Nie tylko młodzieżowymi, ale zarząd powinien zatrudnić jednego filara zespołu. Nie chcę mówić, że teraz go nie ma, bo na pewno znalazłby się w drużynie. Jednak uważam, że powinien być to piłkarz z „nazwiskiem”, umiejętnościami i doświadczeniem w wyższej klasie rozgrywkowej. Na pewno podniosłoby to morale zespołu i młodzi gracze mieliby osobę z której mogliby brać przykład.  Dodatkowo powinien pojawić się napastnik, który będzie walczył na boisku i strzelał bramki, które dadzą zwycięstwa i potrzebne punkty.

Na koniec wszystkim piłkarzom, trenerom oraz działaczom w Nowym Roku życzę samych sukcesów na boisku i utrzymania zespołu w III lidze. Mam nadzieję, że ten cel uda się zrealizować.

Sebastian Matyszczak (Telewizja Proart):

Za każdym razem, kiedy Jarota wychodziła w tym roku na boisko, miałem w głowie pewną wyświechtaną, ale jakże prawdziwą myśl:  „Łatwiej utrzymać się w III lidze, niż walczyć o awans do niej”. Walka o utrzymanie była mantrą piłkarzy i trenerów w rundzie wiosennej minionego sezonu, ale jest i teraz, kiedy cudem udało się uciec ze strefy spadkowej przed zimową przerwą. Oceny zawsze trzeba osadzać w kontekście, bo mówienie, że Jarota gra słabo, to nic nieznacząca gadanina. Kiedy zdamy sobie sprawę, w jak trudnej sytuacji sportowo i ekonomicznie jest klub, uplasowanie się jesienią na 14. miejscu (na 18 możliwych) to całkiem przyzwoity wynik.

Brak choćby jednego zwycięstwa jesienią u siebie boli kibiców, ale tak samo, jak dziennikarze, również oni muszą sobie wreszcie uświadomić, że granie w piłkę na tym poziomie rozgrywek w obecnej sytuacji, w jakiej znajduje się klub, to błogosławieństwo. I oby trwało jak najdłużej. To naprawdę nie był zły rok. Nie był też dobry. Był szczególny w pozytywnym tego słowa znaczeniu. I szczególna będzie też runda wiosenna. Nie wolno teraz oceniać Jaroty zero-jedynkowo, bo to niezwykle krzywdzące w obecnej sytuacji.

Dawid Borucki (Gazeta Jarocińska):

Chociaż w ligowej tabeli Jarota jest niemal w tym samym miejscu, co przed rokiem, to w klubie zmieniło się bardzo dużo. Na przełomie 2018 i 2019 roku można było drżeć o los Jaroty. Czy klub wystartuje wiosną w III lidze? Czy JKS zniknie z piłkarskiej mapy Polski? Było więcej pytań niż odpowiedzi, a każdy dzień przybliżał do najczarniejszego ze scenariuszy. Znalazły się jednak osoby, które podjęły się wyprostowania spraw – finansowych, personalnych i sportowych. W każdym z tych aspektów było dużo do zrobienia. Na chętnych podjęcia się tego zadania trzeba było poczekać do 9 stycznia i to w roku 2019 uważam za kluczowe i najważniejsze wydarzenie. Może nawet nie tylko w tym roku, ale w dekadzie, a może całej historii Jaroty. Runda wiosenna pokazała, że to nie był daremny trud Krzysztofa Matuszaka, Piotra Garbarka i wielu innych zaangażowanych w projekt utrzymania Jaroty. I chociaż nie zawsze zgadzałem się z decyzjami trenera czy prezesa JKS-u, efekt ich działań był bardzo dobry, przede wszystkim w rundzie wiosennej. Rewelacyjna gra Jaroty zbudowanej z piłkarzy, którzy chcieli zostać w Jarocinie mimo trudnej sytuacji finansowej i tych, którzy chcieli tutaj przyjść. JKS pokazał, że nie wolno go skreślać, nawet w tak trudnej sytuacji jaka powstała pod koniec 2018 roku.

Efekt sportowy był co najmniej zadowalający – 25 punktów, blisko dwa razy więcej niż jesienią i utrzymanie w lidze. Utrzymanie, które wydawało się zadaniem ponad możliwości młodego, niedoświadczonego zespołu. Jednak udało się. Cennym bonusem była nagroda pieniężna za Pro Junior System. To ustabilizowało sytuację finansową – chociaż częściowo – i pozwoliło nieco spokojniej patrzeć w przyszłość. Lato minęło nadzwyczaj spokojnie. Dawno nie było okienka transferowego z tak niewielkimi zmianami kadrowymi w Jarocie jak teraz. Czas pokazał, że były to raczej uzupełnienia składu niż realne wzmocnienia pierwszej „11”. Przez pierwszy miesiąc wszystko układało się niemal idealnie. Jarota kontynuowała świetną serię z poprzedniego sezonu, urywając punkty faworytom. Sam uważałem wówczas, że stabilizacja kadrowa bardzo się przyda. Dobre wyniki trochę przysłoniły problemy, z którymi JKS zmaga się od kilku sezonów, przede wszystkim brak napastnika, który zapewni dwucyfrową liczbę bramek w sezonie.

Tego początkowo widać nie było, bo świetny start rundy miał Mateusz Dunaj. Jednak później wszystko wróciło do ponurej normy. Próbowano wykorzystać inne atuty najczęściej grającego na „9” zawodnika – Mikołaja Łopatki, który potrafi się zastawić, utrzymać piłkę pod naciskiem obrońcy, ale brakuje mu liczb. Przyjście w trakcie rundy Marcina Maćkowiaka i Kacpra Szymankiewicza jeszcze bardziej wzmocniły rywalizację w środku, ale nie rozwiązały problemu na „9” i strzelania bramek. Zakończenie rundy jesiennej na 14. lokacie z 15 punktami nie jest złym wynikiem, ale ten rezultat to w dużej mierze zasługa początku sezonu i Sebastiana Kmiecika. Późniejsze wyniki, gdy JKS tracił punkty z zespołami z drugiej połowy tabeli, głównie przez niemoc z przodu i błędy w defensywie, trochę obniżyły ocenę za rok 2019.

Kotwica Kórnik
Jarota Jarocin
Jarota Jarocin
2:3
LKS Gołuchów